OBOWIĄZEK INFORMACYJNY

Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, iż na stronie internetowej Administratora znajduje się obowiązek informacyjny (zgodnie z art. 13 RODO), w którym wskazujemy w jaki sposób Państwa dane osobowe przetwarzane są przez Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego ul. Nowy Rynek 11; 09-400 Płock. Prosimy o zapoznanie się z niniejszą klauzulą informacyjną

PLIKI COOKIES

Informujemy także, iż my i nasi partnerzy wykorzystujemy technologie, takie jak pliki cookies, i przetwarzamy dane osobowe, takie jak adresy IP i identyfikatory plików cookies, w celu spersonalizowania treści w oparciu o Twoje zainteresowania, mierzenia wydajności treści oraz uzyskiwania wglądu w odbiorców, którzy widzieli treści. Kliknij poniżej, aby wyrazić zgodę na wykorzystanie tej technologii i przetwarzanie danych osobowych w tych celach. Jeśli nie chcesz, aby pliki cookies były wykorzystywane, kliknij w link Zarządzanie cookies, aby dowiedzieć się jak je wyłączyć.

Informujemy Ciebie, że w ramach serwisu używane są także także tzw. „niezbędne” pliki cookies niezbędne do funkcjonowania strony internetowej, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywanie do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania itp. Szczegóły zawarte są w Polityce Prywatności

W przypadku pytań i wątpliwości co do zakresu przetwarzania Twoich danych przez Administratora zalecamy kontakt z Inspektorem Ochrony Danych - p. Rafałem Andrzejewskim. Kontakt: iod@teatrplock.pl, lub tel. 504 976 690.

Polityka Prywatności  |  Zarządzanie cookies
ROZUMIEM
Znajdź nas:

Daję sobie prawo, żeby nie wiedzieć - wywiad z Adamem Gradowskim

Adam Gradowski w białej koszuli pochylony do przodu patrzy w obiektyw

Z Adamem Gradowskim, który kończy współpracę z płockim teatrem, rozmawia Monika Mioduszewska.

Cztery lata temu, na początku pracy w Płocku, powiedziałeś mi, że aktorstwo to chyba twoje powołanie. Gdzie jesteś teraz?

Myślę, że jestem zupełnie innym człowiekiem i aktorem. Może nie do końca świadomym, i nie jestem też jakimś bogiem tej sceny, ale tych ról trochę było. Każda rola to jakieś wyzwanie. Na pewno się dużo nauczyłem. 

A co z tym powołaniem?

Szczerze mówiąc, nie wiem, czy dziś to jest moje powołanie. Coraz poważniej myślę o reżyserii teatralnej. Przez folklor, z którym pracuję, miałem okazję dotknąć tej drugiej strony. I bardzo mnie to pasjonuje. Muszę się jeszcze wiele nauczyć. Mam nadzieję, że będzie mi to dane. Bardzo chcę to robić. Teraz się zastanawiam, co tak naprawdę jest moim powołaniem. Daję sobie prawo do tego, żeby nie wiedzieć. Ostatnio daję sobie sporo praw do różnych rzeczy (śmiech). Wcześniej nie dawałem sobie prawa do rozmyślania.

Chciałeś wszystko wiedzieć i być pewien?

Chciałem wszystko wiedzieć, być pewien. Teraz nie wiem nic. Prawie. I nie jestem pewien prawie niczego. Ale powiem więcej, nie jest mi z tym źle. Bo daję sobie prawo do marzeń i do tego, żeby gdzieś iść i szukać swojej drogi. Żeby nie było, jest też we mnie dużo strachu. To nie jest tak, że rezygnuję z teatru pokłócony, obrażony na coś. Pogadaliśmy sobie szczerze z dyrektorem i powiedziałem mu, że muszę poszukać czegoś dalej. Nie palę tu za sobą mostów. Będę dogrywał gościnnie. Więc też nie żegnam się z teatrem w Płocku. Daję sobie prawo do pewnego rodzaju poszukiwań. 

Moment, w którym odchodzisz i dużo nie wiesz, wydaje się trudny.

Myślę, że jak masz otwarte serce i ramiona na to, co ci przyniesie los, no to ci przyniesie prędzej czy później. Będę próbował robić tak, żeby dawać mu szansę, żeby mi coś przyniósł. Tego jestem ciekawy i to jest dla mnie nowe. 

Chciałeś grać silnych, konkretnych mężczyzn. To się udało?

Myślę, że we Wszystko o mężczyznach się udało. Historia Ziemi. Epoka Chaotycka była dla mnie dużym wyzwaniem. Główny bohater był pogubiony, ale też nie był mega słaby. Pokazywał, że można być silnym, ale jednocześnie pogubionym. 

Zagrałeś coś w kontrze do tego?

Myślę, że dla mnie kontrą do tego były wszystkie role w bajkach. Nie będę tego ukrywał. To była totalna kontra do mojej osoby, i też tego, jak siebie widzę jako aktora. To jest wyzwanie, oczywiście. 

Ale nie lubisz tego?

Nie do końca widzę siebie w bajkach. Ale zawsze starałem się tyle, ile potrafiłem. Mam nadzieję, że mi się to udawało. Wiedziałem, że jak wchodzę na scenę, to muszę dawać z siebie wszystko i starałem się w ten świat bajek wchodzić na sto procent. A mój komfort w tym wszystkim to jest już sprawa drugorzędna. Jestem aktorem, jestem od grania wszystkiego, więc starałem się tak to wszystko ogarniać, żeby nie dało się tego wyczuć. Ale czasem nie czułem się z tym komfortowo. 

Mówisz, że jesteś aktorem, i musisz zagrać wszystko, ale jesteś też człowiekiem. Każdy z nas lepiej się czuje w pewnych sytuacjach, a w innych gorzej.

Tak, to jest właśnie to. I też trzeba dać sobie do tego prawo, moim zdaniem. Oczywiście nie epatować tym. Raczej pogodzić się z tym, że tak jest i nie pokazywać tego na scenie w stosunku do widzów. 

Co będziesz teraz robił?

Tworzą się trzy szkoły musicalu. Razem z Natalią Zalewską otwieramy kolejne dwie. Jedna już funkcjonuje w Sierpcu. Teraz powstaną oddziały w Bydgoszczy i Olsztynie. Na razie popracuję menadżersko, ale też będę miał szansę napisania scenariusza. I zobaczymy, co będzie dalej. Chcę też szukać innych rzeczy. Bardzo poważnie myślę o tej reżyserii teatralnej. Ludziom się wydaje, że życie aktora, to są role, wyzwania, ale to jest też normalne życie. Muszę mieć za co zrobić zakupy, mieć ubezpieczenie, składki zdrowotne. 

Daj spokój, aktorzy o takich rzeczach nie myślą (śmiech).

Myślą, myślą. Przecież każdy myśli o tym, żeby mieć co włożyć do garnka. To jest bardzo ważne. 

Kiedy myślę o momencie odchodzenia z etatu, to wyobrażam sobie, że jest to puszczanie jakiejś kotwicy. Ona może być nie do końca komfortowa, ale daje ci poczucie bezpieczeństwa.

Poczucie bezpieczeństwa jest ważne. Tylko pytanie, czego chcesz. Bo jeśli łączysz jedno z drugim, czyli poszukiwanie nowych wyzwań i poczucie bezpieczeństwa, to jest to stan idealny. Jeśli masz tylko poczucie bezpieczeństwa, ale nie masz za dużo możliwości poszukiwań, no to jest niedobrze. Wiesz, jest takie powiedzenie, że aktor jest nieszczęśliwy wtedy, kiedy ma za dużo pracy i kiedy ma za mało. 

Znam.

Więc nie ma złotego środka. Trzeba po prostu w pewnym momencie podjąć jakąś decyzję. Jeśli zostajesz przy tej, powiedzmy, kotwicy, i jest ci z tym dobrze – to okej. Ale jeśli nie, to trzeba po prostu to uciąć. Na chwilę. 

A co z filmem?

Robię, co mogę. Ale głową muru nie przebiję. Mam takie warunki, jakie mam. Jeśli się coś trafi, to dobrze. Jeśli nie… Czekam na swoją szansę. Też nie czekam tak, że leżę i patrzę w sufit. Po prostu robię inne rzeczy. Raz na jakiś czas odnawiam zdjęcia, nagrywam selftapy, przypominam się reżyserom castingu. No i tyle.

Którą pracę z tych czterech lat wspominasz szczególnie?

Bardzo dobrze wspominam próby do Bambini di Praga. Grałem tam Wiktora, takiego podlotka. Jakoś tak leciutko było. I na próbach, i później na spektaklach. Bardzo dobrze wspominam też Hotel Westminster. To była moja pierwsza farsa. Miałem okazję spotkać się z panem Jerzym Bończakiem. Fajna współpraca. Miałem śmieszną rolę, chodziłem w gipsie. Lema też wspominam dobrze, bo to było dla mnie jakieś takie wyzwanie aktorskie, podobnie jak we Wszystko o mężczyznach. Tam mamy trudne zadanie, żeby w ułamku sekund przerzucić się na inną postać. A Lem, to pierwsza, duża, główna rola. Taka, że się nie schodzi ze sceny przez dwie godziny. 

Ostatnio zrobiłeś kurs pisania audiodeskrypcji. Wiążesz z tym jakieś plany?

Jestem w trakcie pisania audiodeskrypcji do kolejnego filmu. To jest taka szlachetna robota. Z poczuciem, że naprawdę robimy coś fajnego dla kogoś. Że to jest furtka dla osób niewidomych, żeby zobaczyli film czy spektakl. 

Czasem słyszę, że udostępnianie spektakli, audiodeskrypcja, tłumacz jeżyka migowego na scenie, to coś, co burzy przedstawienie. Jak ty o tym myślisz?

Osoby, które tak mówią, nie mają pojęcia, co mówią. Albo są nieczułe. To jest piękna sprawa. Osoby niewidome to jest jedna z najbardziej czułych i wyrozumiałych publiczności. Kiedy są na widowni, to wiem, że w tym czasie są ze mną. Zawsze się cieszę na spektakl z audiodeskrypcją, bo będzie fajnie, złapiemy kontakt. I to jest fantastyczne. Uważam, że powinno być więcej takich spektakli. A żeby przedstawienie nic nie straciło, trzeba tak zagrać, żeby nie straciło. Po prostu.

Czy czujesz, że to, że grasz wiele różnych ról, ma wpływ na twoją osobowość? 

Cztery lata bycia w zawodzie nie sprawiają, że jestem alfą i omegą. Trudno mi się na ten temat wypowiadać. Wydaje mi się, że to jest bardzo indywidualna sprawa, jak sobie to wszystko poukładasz w głowie. Miałem taki czas, że dużo grałem. Trzy spektakle jednego dnia. I trochę nie wiedziałem, co z tym zrobić. Grałem Wszystko o mężczyznach, farsę  i bajkę. Siedziałem cały dzień w teatrze. Czasem za kulisami musiałem poukładać sobie postaci. Ale czy to ma wpływ na moją osobowość? Myślę, że na pewno. Nie da się tego do końca oddzielić, wiesz? Na pewno też przerzucasz ten zawód na swoją prywatność. 

Wracasz po tych trzech spektaklach do domu i już nie wiesz, kim jesteś?

Trochę tak. Ale jeszcze gorzej jest w czasie prób. Bo próby idą różnie. Są oczywiście momenty fantastyczne i dzieją się piękne rzeczy, ale też są napięcia. I na pewno przenosisz to na tę drugą stronę i to nie jest tak, że zamykasz drzwi teatru, wsiadasz do samochodu, i jak jedziesz do domu, to już jesteś Adasiem Gradowskim. Cały czas analizujesz, cały czas myślisz. Jesteś w ferworze. Trzeba się nauczyć trochę rozdzielać tę huśtawkę nastrojów, ale to jest strasznie trudne. Nie wiem, czy to jest wykonalne. Mnie się to jeszcze nie udało. 

To cały czas praca na otwartym sercu?

Trochę tak. 

Chcesz coś jeszcze powiedzieć? 

Nie chcę zamykać płockich drzwi na kłódkę. Bo mam sentyment do miejsca, w którym się urodziłem, mieszkałem i od razu po szkole dostałem szansę. To jest bardzo dużo. I doceniam to. Natomiast pewien etap się kończy i chcę dotknąć czegoś nowego. Nie wiem, co będzie dalej. Ale jestem dobrej myśli. I życzę wszystkim, żeby byli w dobrych myślach, bo jak widzimy, co się dzieje za naszą granicą… W ułamku sekundy twoje plany mogą się tak zmienić… że trochę nie ma co się za bardzo przejmować.

Myślisz o wojnie?

Teraz na festiwalu w Strzegomiu mieliśmy zespół z Ukrainy. Widziałem w tych ludziach, w ich repertuarze, że bardzo ich to wszystkich boli. Rozmawialiśmy o tym, że w ciągu tygodnia ich życie zmieniło się o 180 stopni. Dyrektor zespołu mówił, że u nas jest taki spokój. Dzieci się bawią i nie boją się, że za chwilę usłyszą syreny. A oni cztery razy dziennie schodzą do schronu. Więc ja chyba z takim nastawieniem chciałbym iść dalej. Że dopóki u nas jest spokojnie, to wiele można. I życzę wszystkim tego spokoju. Żeby w ferworze życia czasem się zatrzymać. Wiem, że to nie jest łatwe, i może bardzo idealistycznie to brzmi, ale staram się tak robić. Mimo, że nie zawsze mi wychodzi. Taki mam teraz etap, żeby się zatrzymać. I to zmusza mnie do pewnego rodzaju refleksji, że to wszystko jest tak ulotne, i w każdej chwili może się zmienić tylko dlatego, że ktoś dąży do władzy. Na co my nie mamy wpływu. Więc życzę wszystkim spokoju i radości z życia. Możemy się uśmiechnąć teraz do siebie, tak jak ty się do mnie uśmiechasz. Z takim samym uśmiechem i otwartymi ramionami idę dalej. 

Dziękuję za rozmowę.