OBOWIĄZEK INFORMACYJNY

Zgodnie z Rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 roku w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE informujemy, iż na stronie internetowej Administratora znajduje się obowiązek informacyjny (zgodnie z art. 13 RODO), w którym wskazujemy w jaki sposób Państwa dane osobowe przetwarzane są przez Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego ul. Nowy Rynek 11; 09-400 Płock. Prosimy o zapoznanie się z niniejszą klauzulą informacyjną

PLIKI COOKIES

Informujemy także, iż my i nasi partnerzy wykorzystujemy technologie, takie jak pliki cookies, i przetwarzamy dane osobowe, takie jak adresy IP i identyfikatory plików cookies, w celu spersonalizowania treści w oparciu o Twoje zainteresowania, mierzenia wydajności treści oraz uzyskiwania wglądu w odbiorców, którzy widzieli treści. Kliknij poniżej, aby wyrazić zgodę na wykorzystanie tej technologii i przetwarzanie danych osobowych w tych celach. Jeśli nie chcesz, aby pliki cookies były wykorzystywane, kliknij w link Zarządzanie cookies, aby dowiedzieć się jak je wyłączyć.

Informujemy Ciebie, że w ramach serwisu używane są także także tzw. „niezbędne” pliki cookies niezbędne do funkcjonowania strony internetowej, umożliwiające korzystanie z usług dostępnych w ramach Serwisu, służące do zapewnienia bezpieczeństwa, np. wykorzystywanie do wykrywania nadużyć w zakresie uwierzytelniania itp. Szczegóły zawarte są w Polityce Prywatności

W przypadku pytań i wątpliwości co do zakresu przetwarzania Twoich danych przez Administratora zalecamy kontakt z Inspektorem Ochrony Danych - p. Rafałem Andrzejewskim. Kontakt: iod@teatrplock.pl, lub tel. 504 976 690.

Polityka Prywatności  |  Zarządzanie cookies
ROZUMIEM
Znajdź nas:

Trzeba mieć odwagę, żeby robić dobre rzeczy. Rozmowa z Cezarym Żołyńskim

Na niewielkiej planecie Sorrali, gdzieś w zakątkach Galaktyki, młody pomocnik hodowcy Thembów, Gook, boi się wszystkiego. Marzy o tym, by odnaleźć w sobie moc i stać się odważnym. Nie wie, że już niebawem Galaktyka się o niego upomni. Wyruszy w podróż, podczas której pozna prawdziwych przyjaciół i dowie się, że odwagi nie można kupić.

29 maja o godzinie 15.00 zapraszamy na premierę Opowieści Droida, sztuki Cezarego Żołyńskiego w jego reżyserii. Będzie to opowieść dla dzieci inspirowana kultową serią filmową Gwiezdne wojny. Cezary Żołyński to jej wielki fan. Jest członkiem elitarnego Legionu 501st, w ramach którego dumnie nosi kostiumy postaci z Gwiezdnych wojen, najchętniej Lorda Vadera. Świetnie odnajduje się w teatrze dla dzieci. Płockiej publiczności znany jest z realizacji Kota w butach czy Pchły Szachrajki. 

Godzinę przed premierą zapraszamy na dolne foyer teatru na spotkanie z bohaterami Gwiezdnych wojen. Wcielą się w nich przybyli z całej Polski fani kultowego filmu. Premiera będzie okazją do spotkania z Mirosławem Łakomskim, który będzie podpisywał swój kultowy plakat. Nie wszyscy wiedzą, że artysta (notabene wieloletni plastyk naszego teatru) jest twórcą plakatu do jednej z części Gwiezdnych wojenImperium kontratakuje. Nowy plakat jego autorstwa będzie promował bajkę Opowieści Droida.

Trzeba mieć odwagę, żeby robić dobre rzeczy

Z Cezarym Żołyńskim, autorem i reżyserem bajki Opowieści Droida, rozmawiała Monika Mioduszewska-Olszewska.

Monika Mioduszewska-Olszewska: Nie pierwszy raz rozmawiamy o Gwiezdnych wojnach, ale nieodmiennie mnie zastanawia, co takiego jest w tej historii, że łączy ludzi na całym świecie?

Cezary Żołyński: Walka dobra ze złem. Fajna opowieść, fajni bohaterowie, zarówno po stronie mężczyzn, jak i kobiet. Kostiumy, które można kopiować i ubierać. Można być jakimś wojskowym, a my lubimy się przebierać w wojskowe ciuchy. Dlaczego mamy ubierać kostiumy z II wojny światowej, jak możemy ubrać kostiumy z Gwiezdnych wojen? Lucas świetnie to obudował gadżetami. Zaczyna się je zbierać. Później to się staje pasją. Ci, którzy nie mają kostiumów, zaczynają zbierać figurki, komiksy, kubki, nawet papier toaletowy czy chusteczki do nosa. Mam takie chusteczki sprzed piętnastu lat.

Z Gwiezdnymi wojnami jest trochę tak, jak z filmami o Jamesie Bondzie. Są barometrem czasów, w których powstały. Widać w nich relacje społeczne. Niby uciekają w odległe galaktyki, ale są blisko rzeczywistości. Myślisz, że w tym kontekście dziś warto zrobić spektakl o odwadze?

Jak najbardziej. Wydaje mi się, że jakakolwiek odwaga jest teraz bardzo w cenie. Przez ostatnie lata była pandemia, byliśmy pozamykani. I straciliśmy tę odwagę. Taka najprostszą - odwagę wyjścia do ludzi, rozmowy z ludźmi, powiedzenia komuś, że fajnie się czuję w jego towarzystwie, albo „wiesz, świetnie się z tobą rozmawia”, „wypiliśmy dzisiaj kawę, fajnie było”. To też jest odwaga. Zapomnieliśmy o tym. A to jest najprostsza rzecz, jaka może być. Nie mówię o odwadze, jaką kreują Iron Man czy Superman, którzy ratują cały świat. Nie o taką odwagę tu chodzi – chodzi o odwagę robienia rzeczy dobrych.

To, co mówisz, jest o relacjach. Ne mamy odwagi powiedzieć komuś czasami…

…kocham cię.

Na przykład.

Nie mówimy sobie „kocham cię”, „lubię cię”, do tego też trzeba mieć odwagę. Myślę, że zwłaszcza młodzi widzowie, dla których robię Opowieści Droida, nie mają już skąd czerpać wzorców. Mogą nie wiedzieć, że odwagą może być pomoc mamie w kuchni, pozmywanie naczyń i powiedzenie później: „pomagałem mamie”.

Bo przekraczasz jakieś stereotypy, na przykład będąc chłopcem pracującym w kuchni?

Oczywiście. O takiej odwadze mówimy.

Rzeczywiście, myśląc o odwadze prędzej pomyślimy o superbohaterach, a tu jesteśmy w historii, która dzieje się obok nas.

Jesteśmy w historii chłopca, który boi się wszystkiego. Ciemności, blasków, trzasków. Bo nie jest do tego przyzwyczajony. Bo może nigdy nie miał okazji poznać takich rzeczy. I przełamuje te swoje strachy. Na przykład pomagając komuś. W ten sposób nabywa odwagi do robienia dobrych rzeczy. Bo to jest istotne – żeby robić dobre rzeczy, trzeba mieć odwagę.

Dlaczego zdecydowałeś się na formę bajki, żeby opowiedzieć historię inspirowaną Gwiezdnymi wojnami?

Lubię pracować dla dzieciaków. Mam wnuka, dla którego mogę zrobić bajkę. Wcześniej robiłem bajki dla syna. To jest mój odbiorca. Mogę tu pracować groteską, teatrem formy, filmem slapstickowym. Mogę ciekawie opowiadać, bo wszystko się szybko dzieje, szybko się zmieniają sceny. Tak wygląda teatr dla dzieci. Bardzo lubię oglądać filmy animowane Lego Starwars, jest tam ciekawe poczucie humoru, takie monthypythonowskie. Dzieciaki to kochają, wiem, bo oglądam to z wnukiem. I w tym kierunku chcę iść.

Ile Gwiezdnych wojen będzie w tej historii?

Opowieści Droida, to nie są Gwiezdne wojny. Nie naśladujemy filmów. Tworzymy nową historię. Zupełnie inną, bo Galaktyka jest tak duża, że możemy ją tworzyć w różnych kierunkach. Wybieramy sobie jeden z tych kierunków i tworzymy opowieść, dla tych najmłodszych. To będzie spektakl rodzinny. Przychodzimy ze swoimi wnukami, dziećmi, siadamy, i jeśli jesteśmy fanami Gwiezdnych wojen, to będziemy mieli niezłą radochę, będziemy się śmiać w różnych miejscach wyłapując pewne rzeczy. A ci, co fanami nie są, też będą dobrze się bawić.

Czyli zakładasz dobra zabawę i dla dzieci, i dla dorosłych?

Zawsze się staram właśnie tak robić bajkę, żeby dorośli się śmiali z czego innego, a dzieci z czego innego. Dziecko się śmieje z sytuacji, a tata z postaci, albo odwrotnie. Na tym to polega.

Gook, który szuka odwagi, nie jest w tej historii sam. Ma Zoji. Dla mnie to ważne, że stworzyłeś bohaterów różnych płci. Często mamy w ofercie bajki o księżniczkach, na których chłopcy przysypiają, a z drugiej strony całą sferę kultury popularnej o superbohaterach dla chłopców. Myślisz, że twoja historia jest w stanie to połączyć?

To specjalnie zostało tak wymyślone. Żeby bohaterem był chłopak, i żeby była też dziewczyna. Troszeczkę są zamienione modele – bo chłopak się boi, a dziewczyna jest tą odważną osobą. To w końcu Zoji, co zawsze coś zbroi.

Znów przełamujemy stereotypy?

Tak, pokazujemy, że dziewczyna może być odważna, a chłopak potrzebuje wsparcia. Księżniczka Leia też była kobietą-pistoletem. Mamy więc Zoji, która potrafi wiele rzeczy zrobić. Mamy Gooka, który się boi wszystkiego, bo właściwie dopiero poznaje świat, zauważa, jak on funkcjonuje, dopiero się go uczy. I dlatego ma tę niepewność. Bo żyje sobie gdzieś tam na planecie Sorrali, i nie zna świata. Jak go poznaje, to nabiera pewności siebie, bo robi dobre rzeczy. I nagle okazuje się, że jest odważny. Jedna rzecz jest bardzo istotna w tym spektaklu. Choreografię robi Małgorzata Fijałkowska. To zupełnie postrzelony choreograf, z fajnym myśleniem. I też przełamuje pewne stereotypy. Jeśli pojawiają się łowcy nagród, to Małgosia wymyśla im tak nieoczywisty ruch, że wszystkich bawi. Więc bawimy się tymi stereotypami na różnych poziomach.

Najmłodszy widz, jakiego wyobrażasz sobie na widowni?

Mój wnuk ma pięć lat i spokojnie może to oglądać.

W Opowieściach Droida pojawia się dużo fantazyjnych nazw, skąd je wziąłeś?

Nazwy stworzyłem w ten sam sposób, w jaki tworzono je w Gwiezdnych Wojnach. George Lucas kiedyś powiedział, że jak szukali nazw, to sprawdzali, jak pewne słowa brzmią w innych językach. My mamy dużo katalońskiego, suahili. Nazwy, które w tych językach coś oznaczają, choć są odrobinę przerobione. Występuje postać, która nazywa się Molto Bo, co w języku katalońskim oznacza samo dobro. Nazwa planety Sorrali też oznacza dokładnie to, jak ona wygląda w spektaklu.

Czyli będzie dużo warstw i dużo do odkrywania?

Będzie. Fani Gwiezdnych wojen będą sobie mogli spokojnie poszukać różnych odniesień, analogii, bawić się tym. Puenty oczywiście nie zdradzę, nie będziemy spilerować, ale jestem święcie przekonany – gdy tak się nie stanie, mogę dodać swój kostium Lorda Vadera – że każdy fan Gwiezdnych wojen przy ostatnich słowach tej sztuki zaśmieje się.

Uważaj, bo niektórzy mogą bardzo próbować, żeby dostać ten kostium.

O to jestem spokojny.

Będą mecze świetlne?

Będą. Będą też rycerze mocy, zwani teraz czarownikami.

Nie miałeś wątpliwości, czy uda Ci się przenieść historie, nawet tylko inspirowaną gwiezdnymi wojnami, na scenę?

Wątpliwości co do tego, że robimy sztukę inspirowaną Gwiezdnymi wojnami mieli aktorzy.  Ale po pierwszej próbie minęły, bo po przeczytaniu tekstu zrozumieli, że robimy fajną opowieść. Powiedziałem im na początku, żeby ci, którzy oglądali Gwiezdne wojny, o tym zapomnieli. A ci, którzy nigdy w życiu tego nie zrobili, nawet tam nie zaglądali. Robimy zupełnie nową historię osadzoną w klimacie sagi, w jej świecie.

Odnajdujesz się jeszcze w historiach Gwiezdnych wojen?

Tak, w odróżnieniu od Multiwersum Marvela, gdzie już w ogóle nie wiadomo, o co chodzi (śmiech).

To kolejna silna grupa fanowska.

Podziwiam fanów Marvela, że się jeszcze w tym łapią. Na początku się jeszcze orientowałem, bo to się rzeczywiście świetnie ogląda, ale teraz już nie daję rady. Chociaż czasami fani Gwiezdnych wojen też mają problem z łapaniem się, kto, co. Ale na szczęście tam zostało wszystko skasowane, i zaczyna się od nowa (śmiech). Więc dziś te filmy i kilka komiksów to już jest kanon. Poprzednie są już legendami. Tam też już naprawdę było niezłe zamieszanie.

Rozmawiamy w Dniu Gwiezdnych Wojen, to dla Ciebie ważny dzień? Świętujesz?

Jak zawsze.

Masz jakieś specjalne rytuały?

Chyba nie. Ustawiam nakładkę na zdjęciu profilowym. W tym roku dołożyłem jeszcze informację na stronie spektaklu Opowieści Droida. Były takie momenty, że w Legionie 501st robiliśmy sobie zdjęcia w różnych miejscach z napisem „4 maja”. Dziś mi wyskoczyło takie sprzed siedmiu lat, gdzie jestem w hełmie Vadera w rzepaku. Nie wiem, dlaczego w rzepaku (śmiech). Tego dnia rzeczywiście widać fanów.

Możecie się rozpoznać?

My się właściwie wszyscy znamy. Albo przynajmniej wiemy o swoim istnieniu.

Musimy wyjaśnić, czym jest Legion 501st.

To jest międzynarodowa organizacja zrzeszająca fanów Gwiezdnych wojen, którzy posiadają replikę kostiumów ciemnej strony mocy. Jest jeszcze Rebel Legion, który jest po jasnej stronie mocy. Nie ukrywam, że Legion 501st jest starszy i ma większą ilość kostiumów, i to fajniejszych niż Rebel Legion. Jest napięcie między legionami, ale tak z przymrużeniem oka. Na takiej zasadzie, jak między Toruniem i Bydgoszczą, Gorzowem i Zieloną Górą.

Ciemna strona mocy jest ciekawsza?

Zawsze ciemna strona mocy jest ciekawsza. Znajdźmy bohatera po jasnej stronie mocy, który by dorównał Lordowi Vaderowi. Nie ma takiego. Obi-Wan Kenobi jeszcze nie, jeszcze dużo mu brakuje.

Lubię Rey.

Rey jest okej (śmiech).

Ciemna strona mocy zawsze bardziej pociąga?

Tak jest w każdej literaturze. Ciemna strona zawsze jest fajniejsza. Ale oczywiście z Rebel Legionem bardzo się lubimy. Zresztą, większość z nas należy do obu.

Co trzeba zrobić, żeby przystąpić do któregoś z legionów? Trzeba zdać jakiś test wiedzy? 

Testu nie ma. Trzeba posiadać replikę kostiumu z filmu, dać kostium do zaakceptowania i tyle. Są specjalni ludzie od tego, żeby sprawdzać detale. To musi być naprawdę replika, czyli taki kostium, w którym spokojnie można wejść na plan filmowy. A kostiumy są różne, bo Lord Vader w każdym filmie wygląda inaczej, różni się wieloma szczegółami. Trzeba mieć 18 lat.

Co ci daje bycie w takiej grupie fanowskiej?

Ludzi. Tam się spotykają fajni ludzie różnych zawodów. Łączy ich pasja. Głupoty do głowy nam nie przychodzą, bo rozmawiamy o swojej pasji i bawimy się nią.

W ten sposób ciemna strona mocy może zostać uśpiona?

No tak. Tak zazwyczaj jest. Legion 501st ma też wpisane w swój statut działania charytatywne i takich rzeczy robimy bardzo dużo. Odwiedzamy przedszkola, bierzemy udział w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, teraz spotykamy się z dziećmi ukraińskimi. To się dzieje dookoła obu legionów. Wtedy nie ma znaczenia, czy jesteś po ciemnej czy jasnej stronie mocy.

Pytam o to doświadczenia w grupie fanowskiej, bo jest mi ono zupełnie obce. Bardzo lubię świat Gwiezdnych Wojen, tę historię, ale cała otoczka, gadżety, kompletnie mnie nie interesują. Chciałabym zrozumieć, co to za potrzeba.

Jak już wpadniesz w ten nurt kolekcjonerstwa, to nic cię nie różni od ludzi, którzy zbierają znaczki czy monety. Tylko my nie możemy zapakować kostiumów do klasera, więc zakładamy je na siebie, żeby się nimi pochwalić. Sporo ludzi, którzy się tym bawią, bawi się też w modelarstwo, sporo moich kolegów czy koleżanek zajmuje się grafiką komputerową. I to jest bardzo pokrewne ich działaniom, więc mogą tworzyć na tym gwiezdnowojennym materiale.

Który kostium lubisz nosić najbardziej?

Teraz najbardziej lubię Bena Kenobiego, bo się najmniej męczę przy jego zakładaniu. To już jest wiek (śmiech). Uwielbiam nosić Vadera, ale założyć ten kostium, to jest wysiłek. Bardzo lubię szturmowców, czy skoutów, ale te kostiumy są tak skonstruowane, że masz zakrytą twarz. A ja często prowadzę imprezy. Z ciemnej strony mocy zostaje mi tylko Count Dooku, a z jasnej – Obi Wan-Kenobi.

Chcesz coś dodać?

Mogę zdradzić, skąd imię głównego bohatera Opowieści Droida – Gook.

Poproszę.

To jest ukłon dla mojego wnuka. Dawno temu, kiedy był bardzo mały, tak mówił na smoczek. Mówił to jeszcze z taką fajną intonacją, którą zachowają aktorzy.

Czyli prywata?

Jak najbardziej. Zapraszam na naszego fanpejdża Facebook.com/OpowiesciDroida, tam Droid zdradza dużo więcej o tym, co robimy. Wszystko właściwie zdradza, bardzo niesforny jest.

Dziękuję za rozmowę.

Fot. Marcin Śmiodowicz