Z Mają Rybicką, nową aktorką naszego teatru, rozmawiała Weronika Bogdan.
Jesteś aktorką, ale też zajmujesz się muzyką, jaka to część twojego życia?
Jestem absolwentką wydziału aktorskiego PWST we Wrocławiu. Oprócz aktorstwa w moim życiu pojawia się dużo muzyki. Skończyłam Szkołę Muzyczną w Płocku w klasie gitary i fortepianu, za co jestem bardzo wdzięczna mojej mamie, która zapisała mnie na lekcje. Po skończeniu szkoły posiada się umiejętność czytania nut, obcowania z muzyką. Od dziecka sztuka pełni w moim życiu bardzo ważną rolę. W domu w Warszawie mam mnóstwo instrumentów: kalimbę, pianino, ukulele, gitarellę i bębny. Marzy mi się hangdrum. Myślę, że parę lekcji na YouTube i sama wykonam ten instrument. Nie bez przyczyny się mawia, że muzyka jest dobra na wszystko.
Czym jeszcze się interesujesz?
Gdy chcę się zresetować, idę na spacer do lasu z psem czy na szybką rundkę na rowerze. Lubię też wziąć na tzw. warsztat książkę, ugotować coś dobrego lub urządzić gruntowny remont w domu. Ostatnio odnowiłam swoją dawną pasję, wróciłam do jazdy konno w terenie. Generalnie jestem typem samotnika, nie mam problemu ze spędzaniem czasu sama ze sobą.
Zaczynałaś w Teatrze Per Se u Mariusza Pogonowskiego. Czy to tam padła decyzja o wyborze ścieżki zawodowej?
Tak, chodziłam na zajęcia do Teatru Per Se. Z tego co pamiętam, z Mariuszem zrobiłam jeden spektakl. Dalsze spektakle były pod opieką Jacka Mąki czy Bogusia Karbowskiego. Zajęcia tam coraz śmielej przekonywały mnie do podjęcia decyzji o zdawaniu do szkoły teatralnej. Wiadomość o dostaniu się na wymarzone studia była dla mnie utwierdzająca, że to właściwy zawód dla mnie.
Grasz w filmach, serialach i teatrze. Co jest na pierwszym miejscu?
Kiedyś myślałam, że teatr będzie gościł w moim sercu tylko i wyłącznie. Jednak z czasem okazało się, że mam pojemne serce i z przyjemnością łączę pracę w teatrze, jak i na planach. Znacznie różnią się od siebie klimatem, formą i czasem pracy. W teatrze masz czas, możesz za każdym razem podczas grania spektaklu coś dodać, zmienić, zaskoczyć kolegów. Przed kamerą oczywiście możesz też to zrobić, jednak kolejny dubel wymaga powtórzenia tego samego, co się zrobiło za pierwszym czy drugim razem.
Opowiedz coś o ważnych dla ciebie rolach.
Do końca życia utkwi mi w pamięci mój debiut, tu w teatrze – Mayday, rola Barbary Smith. Pamiętam do dziś towarzyszący mi stres, pozytywną adrenalinę i… zapach, który unosił się na scenie, i ta cisza na widowni.
Bardzo lubię czasy wojenne, stąd też miło wspominam spektakl w Muzeum Powstania Warszawskiego Ciekawa pora roku w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. Była to rola Misi – obiekt westchnień chłopców, zadziorna dziewczyna z wielkim sercem.
Serial Ludzie i Bogowie również wpisywał się w tę epokę. Uważam, że z wzajemnością się z tymi czasami lubimy. Tam zagrałam główną rolę kobiecą – Żydówkę Różę, która w trakcie wojny straciła swoich bliskich. Uciekła z getta. Początkowo zastraszona, lecz z czasem zdeterminowana i odważna, nawet na granicy samopoświęcenia. Analizując jej postać, zauważyłam parę podobieństw do mnie. Rola ta wymagała również zmiany mojego wizerunku, musiałam nieco stracić na wadze, a przede wszystkim przefarbować moje ciemne, naturalne włosy na blond. Było to bardzo ciekawe doświadczenie, którego nie zapomnę nigdy.
Których twórców filmowych cenisz najbardziej?
Mam taki patchwork reżyserów. Bardzo lubię kino Almodovara, Larsa von Triera, Quentina Tarantino, Barei, Strzępki, Smarzowskiego, Holland… Oj, dużo by wymieniać.
Aktorski wzór do naśladowania to dla ciebie?
Aktorką, którą się niegdyś inspirowałam, była Audrey Hepburn. Właśnie ona była tematem mojej pracy magisterskiej. Na ekranie lubię również energię Rity Hayworth, Meryl Streep, Frances McDormand czy Cate Blanchett. Natomiast z polskich aktorek moją uwagę przykuwają Agnieszka Grochowska i Maja Ostaszewska.
Gdybyś nie wybrała aktorstwa, to czym byś się zajmowała?
Gdybym nie była aktorką? Hmm… Byłabym osobą, która mieszka w Jaén, ma gaj oliwny, ogródek, dużo zwierząt, a wieczorami siedzi na tarasie, plumka piękne nuty na instrumentach i spotyka się ze znajomymi, popijając czerwone winko.
Dziękuję za rozmowę.
Maja Rybicka - absolwentka aktorstwa w Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego we Wrocławiu. Na trzecim roku studiów została wybrana do zagrania w spektaklu Rycerz Andrzej w reżyserii Pawła Łysaka w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Współpracowała z Waldemarem Krzystkiem, z którym miała zajęcia przed kamerą, Remigiuszem Brzykiem – praca aktora z reżyserem czy Agata Dudą-Gracz, która prowadziła warsztaty z aktorstwa. Spotkanie z Dudą-Gracz przyczyniło się do propozycji zagrania w spektaklu Ciekawa pora roku z okazji 71. rocznicy Powstania Warszawskiego w Muzeum Powstania Warszawskiego.
W 2015 roku zadebiutowała na scenie Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Płocku rolą Barbary Smith w spektaklu Mayday w reżyserii Stefana Friedmanna.
W 2016 roku odświeżyła swoją przygodę z muzyką, jeżdżąc na Festiwale Piosenek Aktorskich, tj. FIPA w Bydgoszczy czy Festiwal REFLEKTOR w Koszalinie, zajmując wysokie miejsca. Otrzymała Nagrodę Specjalną MIKROFONIKI za „głos, który ma coś do powiedzenia”. W 2018 roku prowadziła zajęcia dla dzieci i młodzieży w Szkole Art Academy. Zagrała w serialach: „Pierwsza Miłość”, „Na dobre i na złe”, „Barwy szczęścia”, „Osiecka”, „Komisarz Alex” oraz „Ludzie i Bogowie”. W Teatrze Nowym w Warszawie, wraz z Grzegorzem Laszukiem, założycielem grupy „Komuna Warszawa” wystawiła spektakl Barykada. Andrzej Bieżan w jego reżyserii. Po Barykadzie Grzegorz Laszuk zaproponował jej stworzenie performansu 68 obcych ludzi w Muzeum Historii Żydów POLIN.