17 grudnia, jak co roku, od 23 lat w rocznicę urodzin poety, spotkaliśmy się pod pomnikiem Broniewskiego. Tym razem happening poświęcony był wojennym losom poety i poezji, którą w tym czasie tworzył. Przypomnieliśmy nie tylko tak znane „palestyńskie” wiersze jak „Via Dolorosa”, ale i wiersze uznane w PRL-u za nieprawomyślne i ocenzurowane, jak choćby
„Byłyby Grunwald i Płowce
Gdyby nie te bombowce
I gdyby nie te czołgi
Które przyszły znad Wołgi”
Przypomniałem premierę z 1997 roku I znów jestem w Płocku, kiedy przychodzili widzowie i pytali „czyje to są wiersze”? Nie chcieli uwierzyć, że to Broniewski. Tak zakodowany, dla wielu zohydzony przez propagandę był Poeta.
Zawsze pod pomnikiem przypominam, że to dzięki wielkiemu czterotomowemu dziełu Broniewski, poezje zebrane Feliksy Lichodziejewskiej przywrócona została polskiej kulturze bogata, niejednorodna twórczość, a poprzez nią tragiczne życie naszego płockiego rodaka.
Wiersze Broniewskiego czytali bądź mówili „z rozumu” Sylwia Krawiec, Magda Tomaszewska, Adam Gradowski, Marek Walczak, Szymon Cempura, Piotr Bała, Mariusz Pogonowski i prowadzący happening niżej podpisany.
Pierwszy raz towarzyszył nam Krzysio Misiak, improwizując na guitalele (dziwnym instrumencie przypominającym miniaturową gitarę).
Happening kończyła nieśmiertelna Kukułeczka – wierszyk dla dzieci. Piotruś Bała bez problemów (dzięki przyniesionej z domu drabince) wspiął się na drzewo i stanowczo z wysokości zaprotestował, kiedy zaproponowano, że w przyszłym roku skombinujemy podnośnik.
Wieczór, dzięki gościnności Prezesa PTPT dr. Waneckiego, skończyliśmy w Okręgowej Izbie Lekarskiej.
W happeningu uczestniczyło około 50 - 60 osób. Starzy bywalcy i spora grupa „nowicjuszy”.
P.S. Żeby oddać sprawiedliwość Piotrowi, nadmieniam, że konar po którym się wspinał na „swoje” drzewo, został parę lat temu ścięty.
Marek Mokrowiecki