11 czerwca 2018 zmarł Roman Kłosowski, znany aktor teatralny i telewizyjny, odtwórca kultowej roli Maliniaka z serialu "Czterdziestolatek". Ostatni raz gościliśmy go na naszej scenie w 2013 roku. Wystąpił w roli Krappa w "Ostatniej taśmie Krappa" Samuela Becketta w reżyserii Krzysztof Prusa. Tak wtedy mówił ze sceny o tej roli, traktując ją jako podsumowanie swojej drogi aktorskiej:
Podobnie jak ten Krapp, miałem bogate życie i już je prawdopodobnie kończę. Nie chciałbym jednak kończyć siedząc w fotelu. Praca jest dla mnie sensem życia. Postanowiłem sobie, że dopóki się sam nie zrecenzuję negatywnie, będę próbował grać, no i gram.
Przypominamy wywiad z Romanem Kłosowskim, który w 2013 roku przeprowadziła Monika Mioduszewska-Olszewska.
Chcę grać do końca
Miło pana widzieć w naszym Teatrze.
Byłem tu już kilkakrotnie z występami estradowymi. Bardzo dobrze wspominam Płock. Macie piękny teatr. Choć na scenę idzie się bardzo długo… (śmiech).
Beckett ma dla pana jakieś szczególne znaczenie?
W obecnym okresie mojego życia jest mi bardzo bliski. To nie był mój pomysł, żeby zagrać Krappa. Namówili mnie na tę Ostatnią taśmę Krappa, bo ten tekst świetnie obrazuje obecny etap mojego życia. Ja też to życie już kończę, a ten spektakl jest sumą wszystkiego, co się zrobiło, jakąś refleksją… Stawia pytanie: Czy skończenie pracy jest dobre czy złe? I dla Krappa i dla mnie jest złe. Postanowiłem grać, póki będę mieć propozycje i ludzie będą chcieli mnie oglądać. Może to mój ostatni spektakl…
To dobry tytuł na ostatni spektakl?
Uważam, że najlepszy. Zrobiło to wielu moich znakomitych kolegów poprzedników – Łomnicki, Zapasiewicz… Dla publiczności jestem głównie Maliniakiem, więc nawet recenzenci byli zdziwieni, że zagram tę rolę, bo to jest jakiś inny Kłosowski, ale raczej było to zdziwienie pozytywne.
Czuł pan przez całe życie piętno Maliniaka?
Może to nie piętno, ale do tej pory na ulicy ludzie mówią do mnie „panie Maliniak”. W tej chwili coraz częściej mówią „panie Romanie”, ale zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu zawsze będę Maliniakiem. To była znakomicie napisana rola. Niespodzianką w niej jest to, że jest to postać negatywna, a publiczność ją uwielbia. Maliniak mi nigdy nie przeszkadzał. Uważam, że jestem człowiekiem spełnionym bo poza Maliniakiem zagrałem wiele innych wielkich ról. Grałem Szwejka, Ryszarda III, Colas Breugnon... Krapp jest ukoronowaniem mojej drogi artystycznej.
Nie miał pan problemu z graniem poważnych ról po Maliniaku?
Nie, nigdy mi to nie przeszkadzało. Myślę, że publiczności też nie.
O pańskim bogatym życiu można poczytać w książce, która została ostatnio wydana?
Jagoda Opalińska napisała książkę „Z Kłosem przez życie”. Jest to mój życiorys, tylko trochę przez nią upiększony i wygładzony bo ja jestem bardziej chropawy (śmiech).
Marzy pan jeszcze o jakiejś roli?
Chyba już nie. Marzę tylko o tym, żeby grać do końca. I musi to być coś ciekawego. Nie mam już ochoty grać byle czego… Mam 84 lata, ciężko w tym wieku marzyć…
Dziękuję za rozmowę.
fot. Waldemar Lawendowski