Mirosława Nagórko
Mira, uważaj!
„...satyry nie kocha rząd. U nas, uważasz, trzeba z prądem, ty chcesz pod prąd...” K. I. Gałczyński
Słowa K. I. Gałczyńskiego znakomicie określają niezwykłą, pełną temperamentu Mirę Zimińską-Sygietyńską, która w okresie międzywojennym zyskała wysoką pozycję w warszawskim światku artystycznym. Była porównywana z takimi sławami przedwojennej Warszawy, jak: Hanka Ordonówna i Zula Pogorzelska. Pisali dla niej najwięksi twórcy - Tuwim i Hemar. Była aktorką, zagrała m.in. w sztukach Zapolskiej - Panna Maliczewska, Moralność pani Dulskiej, a także w Lekkomyślnej siostrze Perzyńskiego. Stała się gwiazdą kabaretu "Qui pro quo". Pisała felietony dla „Kuriera Polskiego” i redagowała satyryczny dodatek "Duby smalone".
Zimińska, urodziła się w Płocku jako Maria Burzyńska, a jej rodzice byli związani zawodowo z Teatrem Miejskim; już jako mała dziewczynka występowała na scenie przedwojennego teatru.
Lena Szatkowska i Marta Kunavar podjęły trud przywrócenia Zimińskiej miastu Płock, przypomniały małą Manię, która z Płocka powędrowała w wielki świat, stała się przedwojenną gwiazdą teatru i kabaretu, a po wojnie współtwórczynią i wieloletnią dyrektorką Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. Autorki przedstawiły długie i bogate życie Zimińskiej w formie monodramu, którego realizacji podjął się miejscowy Teatr.
Sztukę wyreżyserował znany w Płocku z wielu udanych realizacji Karol Suszka, scenografię i kostiumy zaprojektowała aktorka i scenografka Dorota Cempura, choreografią zajął się wielokrotnie z Teatrem współpracujący: Jan Łosakiewicz, wizualizacje przygotował aktor Mariusz Pogonowski.
Zaaranżowana przez Dorotę Cempurę przestrzeń sceniczna to w części centralnej salon w mieszkaniu Zimińskiej, z ogromnymi szafami, lustrami, stolikiem i fotelem. Części boczne zostały wydzielone przy pomocy frędzlowatych kotar: w prawej kotarze usadowił się zespół muzyczny, w lewej od czasu do czasu skrywa się Mira, gdy ma dość zgiełku salonowych gości. Cempura zaprojektowała dwie piękne suknie. W pierwszą z nich sceniczna Mira jest ubrana przez większość spektaklu; suknia jedynie zostaje wzbogacona dodatkami, a to futrem, a to sceniczną spódnicą; Mira zarzuca na ramiona peniuar, albo ludową chustę. W drugiej występuje w finale przedstawienia. Sądzę, że piękno i funkcjonalność aranżacji przestrzeni i strojów widzowie zechcą podziwiać samodzielnie.
Podobnie zresztą, jak wizualizacje, które dają ogromne możliwości pokazania autentycznej Zimińskiej, czy też stanu psychicznego bohaterki.
Na szczególną uwagę zasługuje muzyka, w przedstawieniu prezentowana w nowych aranżacjach muzycznych Edwarda Bogdana, który występuje w spektaklu, gra wraz z Zespołem w składzie: Tomasz Krawczyk (kontrabas), Jakub Krawczyk (perkusja), czasami śpiewa w duecie z Gwiazdą. Wystąpił także w zabawnym skeczu o przyjmowaniu do zespołu Mazowsze. Pana Edwarda Bogdana widziałam wielokrotnie na płockiej scenie, podziwiałam jako akompaniatora i muzyka, ale nigdy nie podejrzewałam go o talent komediowy!
I wreszcie Ona – Gwiazda, odtwórczyni tytułowej roli - Magdalena Tomaszewska, jakby stworzona do tego, żeby zagrać Mirę - podobne warunki fizyczne, umiejętności taneczne i zdolności wokalne. Aktorka w pełni wykorzystała swoje możliwości, stworzyła postać pełną temperamentu, dowcipną, chwilami zabawną, czasami nostalgiczną. Wykreowana przez nią Gwiazda – podobnie jak Zimińska w liście do Hemara z prośbą, aby ją przypomniał w swoich tekstach - może o sobie napisać:
” Przecież pamiętasz, jaka byłam śliczna, dowcipna, pachnąca – kobieta - anioł, kobieta - demon, kobieta - dziecię, kobieta - szofer. Inaczej zginę w niepamięci i do historii przejdę wyłącznie jako kobieta - dyrektor”.
Tomaszewska wielokrotnie udowadniała na płockiej scenie, że jest świetną piosenkarką, chociażby w recitalu Uczulona na ciemność, pokazała też, że znakomicie sobie radzi z monodramem. Odważyła się wystąpić w słynnym, dzięki wyśmienitej kreacji Krystyny Jandy, monodramie Shirley Valentine i swoją interpretacją podbiła serca widzów. W ostatnich latach nabrała doświadczenia, stała się pewna siebie, to już nie Królowa Epizodów, tylko świadoma siebie i swoich możliwości, dojrzała do kreowania wielkich ról aktorka.
Polecam przedstawienie o wspaniałej kobiecie z Płocka rodem. Oby jak najdłużej pozostało w repertuarze Teatru Płockiego.