26 kwietnia odwiedziła nas szóstka młodych ludzi, którzy przez jeden dzień chcieli popracować w Teatrze w ramach Dnia Przedsiębiorczości. Przez cały dzień przyglądali się pracy Teatru od kulis i współpracowali z naszą konsultantką programową, Moniką Mioduszewską-Olszewską. Jednym z efektów ich pracy jest wspólny wywiad, który przeprowadzili z Markiem Walczakiem, laureatem Srebrnej Maski za monodram Seks, prochy i rock & roll.
A oto, co mówili o dniu spędzonym w Teatrze.
Marta Lewandowska (Akademickie Liceum Ogólnokształcące): Bardzo mi się podobało, poznałam teatr od kuchni, zobaczyłam wszystkie kostiumy, mogłam je poprzymierzać. Zawsze chciałam to zobaczyć i teraz zrozumiałam, że sztuka to nie tylko aktorzy, ale także mnóstwo, mnóstwo osób, które też mają swoją pracę i bez nich nie byłoby przedstawienia.
Klaudia Kalbarczyk (Zespół Szkół Usług i Przedsiębiorczości): Najbardziej podobali mi się ludzie, to że wszyscy są tacy fajni, nie jacyś sztywni, jak w innych firmach, tylko są bardzo przyjaźni i można się z nimi łatwo porozumieć.
Magdalena Oziębło (ZSUiP): Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że potrzeba aż tyle pracy, aby przygotować jedno przedstawienie i że wymaga to tyle czasu.
Emilia Ziółkowska (ZSUiP): Najbardziej podobała mi się praca jaką wykonuje aktor.
Aleksandra Szpejna (ZSUiP): Podobały mi się stroje i to, że wszyscy są tacy mili.
Kacper Kasiura (ZSUiP): W teatrze ciekawe jest to, że można zagrać kogoś, kim się nie jest.
Teatr jest całym moim życiem
Z Markiem Walczakiem, laureatem Srebrnej Maski za przedstawienie Seks, prochy i rock & roll, rozmawiali Marta Lewandowska, Kacper Kasiura, Emilia Ziółkowska, Aleksandra Szpejna, Magdalena Oziębło i Klaudia Kalbarczyk i Monika Mioduszewska-Olszewska.
Marta Lewandowska: Czym dla pana było otrzymanie Srebrnej Maski?
Marek Walczak: To nie jest moja pierwsza Maska, chyba nawet trzecia. Każda nagroda jest miła. Pracujemy po to, żeby nas doceniano, nie tylko w teatrze, więc kiedy dowiedziałem się, że to właśnie my z Krzysztofem Misiakiem dostaliśmy tę nagrodę, bardzo się ucieszyliśmy. Ta Maska też ugruntowała moją wiarę w to, co robię, potwierdziła, że to ma sens, że obrałem dobry kierunek.
Monika Mioduszewska-Olszewska: To dla ciebie o tyle ważna nagroda, że dostałeś ją za swój pierwszy monodram.
Rzeczywiście, bardzo mnie to cieszy. Bardzo się starałem, żeby ten monodram był dobry. Nie jest łatwo znaleźć się samemu na scenie. Dodatkowo sam to wyreżyserowałem, więc nie miałem tak zwanego trzeciego oka, które spojrzałoby na to z dystansem i dało jakieś poprawki. Więc tak, ta maska jest dla mnie szczególnie satysfakcjonująca.
Klaudia Kalbarczyk: Czy zawsze chciał pan zostać aktorem?
MW: Teraz już nie pamiętam (śmiech). Oczywiście, że nie. Miałem rożny pomysły. Chciałem być pilotem, był taki moment, że chciałem być cyrkowcem, i to już było bliższe aktorstwu, myślałem nawet o szkole w Julinku. Chyba w liceum pojawiły się jakieś pierwsze zabawy w teatr. W liceum w Płocku, bo jestem płocczaninem. Po drodze spotkałem kilka osób, które mnie ukierunkowały na aktorstwo.
MMO: Ale pamiętasz dzień, w którym stwierdziłeś: tak, będę aktorem (śmiech)?
MW: Tak, to była niedziela rano, po kościele, w Farze, poszedłem do hotelu PTTK… (śmiech). Nie, no oczywiście żartuję, tak nie było. Ale to był czas liceum. Wtedy zacząłem chodzić na zajęcia teatralne, w Spółdzielczym Domu Kultury, w Małachowiance.
Magdalena Oziębło: Czym jest dla pana praca w teatrze?
MW: Całym życiem. To w ogóle jest ciężka praca. Godziny prób, nauki tekstu. Wszyscy marzymy o tym pen drive’ie z tekstem, który będzie można sobie włożyć do głowy. To jest to, co aktorzy kochają najbardziej – nauka tekstu. Bo później jest już z górki.
Emilia Ziółkowska: Czy pamięta pan swoje debiutanckie przedstawienie?
MW: Oczywiście, że pamiętam. Tego się nie zapomina. Podobnie jak jeszcze paru innych pierwszych razów w życiu. Moje pierwsze przedstawienie to była Klątwa Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Jerzego Golińskiego, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, grałem księdza.
Na ogromnej scenie, jeszcze większej niż w Płocku. Wielki stres, wielka trema. Sami znani aktorzy dookoła – Marian Dziędziel, Andrzej Grabowski. Miłe to było, ale dla takiego młodego chłopaka zaraz po szkole, to duży stres, obawa przed brakiem akceptacji. Dziś bym to zagrał inaczej oczywiście, ale recenzji złych nie miałem. Rewelacyjne nie były, ale nie było źle.
Aleksandra Szpejna: Która rola była dla pana najważniejsza?
MW: Tych ról trochę się przez lata uzbierało. Patrząc niejako od końca, ważną rolą jest dla mnie ostatni monodram, bo zmierzyłem się z nowym gatunkiem scenicznym. Ważna była dla mnie tytułowa rola w Wujaszku Wani w reż. Marka Mokrowieckiego.
MMO: A może masz taką rolę, z którą szczególnie się zmagałeś?
MW: Była taka ważna dla mnie rola w Tarnowie. Rola Ignacego w Iwonie, księżniczce Burgunda. Zagrałem ją po sześciu latach niebytu w instytucjonalnym teatrze, pracowałem w teatrze, ale nie na etacie. Zastanawiałem się, czy jeszcze potrafię, jak się sprawdzę na scenie.
MMO: A to się zapomina, czy nie?
MW: Zapomina się. Jeśli się nie ma kontaktu z zawodem. Jeśli bierze się udział w scenicznym życiu offowym, to nie ma problemu, ale jeśli się nie ma kontaktu w ogóle, to się zapomina.
MMO: Czyli to nie jest tak, jak z jazda na rowerze?
MW: To nie jest tak, jak z jazdą na rowerze. Mam kolegów, którzy skończyli aktorstwo i są lektorami i w tej chwili mówią, że już by nie wyszli na scenę.
Kacper Kasiura: Czy miał pan jakieś nieprzyjemności związane z wykonywanym zawodem?
MW: Na szczęście nikt mnie nigdy nie obrzucił jajkami czy pomidorami. Ale mogą być różne nieprzyjemne sytuacje, na przykład takie, że się zapomina tekstu i nie można ruszyć dalej. Ale jakoś nie przypominam sobie takich strasznych sytuacji. Nieprzyjemnie bywa, jak się zagra rolę i dostanie złe recenzje. Pamiętam czasy, kiedy recenzenci się tak nie krygowali jak dziś, jak ktoś im się nie spodobał, to nie przebierali w słowach.
MMO: Ale jednocześnie to jest dobre, bo daje aktorowi odbicie tego, co robi.
MW: To prawda, to motywuje i często napędza do działania.
MMO: Marku, powiedz na koniec, jakie masz teraz plany, marzenia? Myślisz o kolejnym monodramie?
MW. Na razie odpocznę po Nosorożcu. A marzenia? Chciałbym wygrać w totolotka (śmiech).